Wywiad 'Enjoy your stay’ z podróżniczką Teresą Bancewicz

reklama

teresa_bancewicz
Teresa Bancewicz – podróżniczka i malarka

Jest Pani żywym przykładem na to, że emerytura nie musi być nudna i można podróżować po świecie w każdym wieku. Co dla Pani jest istotą podróżowania?

Istotą mojego podróżowania jest kontakt z ludźmi, poznawanie ich zwyczajów, kultury. Poznaję opinię przeciętnych ludzi na temat rządzących oraz ekonomii.

Imponuje Pani wielu ludziom. Nie zważając na różne ograniczenia, idzie Pani przed siebie, realizuje swoje marzenia. Energii może pozazdrościć niejedna młoda wiekiem osoba. Skąd Pani ma jej tyle w sobie?

Już w dzieciństwie moja energia stwarzała problemy mojej mamie, i tak to trwało przez czas edukacji. Urodzenie pierwszego dziecka wyciszyło mnie, nauczyłam się odpowiednio wykorzystywać energię, i tak to trwa, z przerwą w czasie depresji, do dzisiaj.

Kiedy postanowiła Pani spakować plecak i ruszyć w drogę? Zwiedziła już Pani kawałek świata. Czy którąś podróż wspomina szczególnie?

W 1994 roku, w wieku 62 lata, udałam się w pierwszą autostopową podróż: Finlandia, Rosja, Litwa, Łotwa, Estonia, Norwegia, Niemcy, Dania, Szwecja, Laponia. Przez minione lata odwiedziłam kilkadziesiąt krajów, niektóre kilkakrotnie. Ich lista jest zbyt długa, aby wszystkie wymienić. Każda podróż jest wspaniała, różna, ucząca nowych zjawisk. Marzę o trudnych podróżach.

teresa_bancewicz

Zarabia Pani w drodze sprzedając swoje prace plastyczne.

Moje miniaturowe dziełka udaje się doskonale sprzedawać w Skandynawii – trafiłam w zapotrzebowanie Skandynawów na słońce i kolor. W Europie, dopóki każdy kraj miał swoją walutę, udawało się też sprzedawać. Euro, drożyzna, przekreśliły tę moją możliwość. Jeszcze w bogatej Japonii zarobiłam na powrotną podróż. W wędrówkach na Wschód i do Ameryki Łacińskiej, traktuję moje kompozycje jako wyraz wdzięczności, daję dobrym ludziom w postaci upominku.

Na swojej drodze spotyka Pani mnóstwo życzliwych ludzi. Czy wspomina Pani kogoś szczególnie?

Tak. I ciągle mam z tą osobą kontakt, prawie dwadzieścia lat.

Jak się Pani przygotowuje do wyprawy i co zabiera ze sobą w drogę?

Wyprzedzające przygotowanie jest konieczne. Wiedza o klimacie poszczególnych kontynentów, o systemie politycznym, obyczajach w danym kraju, a nawet ceny artykułów spożywczych, ceny biletów środków komunikacji. Czytam książki, reportaże na temat kraju do którego jadę. Zabieram namiot, śpiwór, miniaturową kuchenkę, suche paliwo w tabletkach, artykuły higieniczne, zapas mleka granulowanego, płatki zbożowe, podstawową apteczkę, sweter, kurtkę nieprzemakalną. Kilka lat temu, firma Pascal wydała poradnik: „Tanie podróżowanie po Europie”. Jest tam rozdział moich porad wagabundy, dla młodych autostopowiczów.

W jakich nietypowych miejscach przyszło Pani nocować?

Zazwyczaj nocuję w schroniskach młodzieżowych i na kempingach. Jeśli te miejsca z jakichś względów są nieosiągalne, wybieram te, które podsuwa mi intuicja – niecki, skalne koryta, jaskinie, groty. Są jednak sytuacje wynikające z zaskoczenia, zbiegu okoliczności, poczucia humoru. Na La Gomerze (Wyspy Kanaryjskie), przy huraganowym wietrze dano mi klucz do pomieszczenia obok kościoła. Rano okazało się, że lada wyłożona białymi kafelkami, na której ułożyłam się w śpiworze, służyła do mycia i ubierania nieboszczyków. W Hanoi super udany nocleg miałam w Ministerstwie Bezpieczeństwa Narodowego. Biuro do którego spóźniłam się po wizę, było już zamknięte. Zauważyłam że obok otwarte jest pomieszczenie z natryskami. Kiedy zdążyłam się umyć, brama ministerstwa już była zamknięta, to był szczęśliwy zbieg okoliczności. Śpiwór rozłożyłam na marmurze zadaszonego krużganku. Z kolei w centrum Hanoi, otoczony kwiatami, latarniami, kamerami stoi pomnik Lenina. Marmurowy cokół posłużył mi do ułożenia się do snu w śpiworze. Byłam przekonana, że obserwująca monitory policja miała niezły ubaw. Spałam też w pekińskich slumsach. Sypiam ukryta w świątyniach. Kiedyś na Malcie, po zmroku, weszłam po szerokich schodach w mury zabudowy. Zdążyłam się ułożyć, kiedy obiekt zamknięto. Byłam przekonana, że śpię w kościele. Rano okazało się, że spałam w banku. Szukanie miejsca do snu i układanie się dostarcza mi najwięcej adrenaliny. W Tunisie spałam w jednym z bardziej luksusowych hoteli, ale nie na mój koszt. Ten pobyt wykorzystałam maksymalnie po miesięcznej wędrówce po Saharze.

teresa_bancewicz
Wyspa Kythera, Grecja, 2014

Co według Pani, patrząc z perspektywy lat i doświadczeń, jest najważniejsze w życiu? Czy ma Pani jakieś przesłanie do ludzi młodych oraz starszych i samotnych?

Najważniejsze jest sumienne spełnianie planów, zobowiązań, podjętych obowiązków. To radzę młodym. Niestety – bylejakość daje nieciekawe efekty. My starsi wiemy to z własnego doświadczenia. Ludziom w wieku średniej i późnej dojrzałości radzę – wróćcie Państwo do wspomnień, do marzeń młodości, teraz jest właśnie odpowiedni czas do ich realizacji. Samotności nikt nam nie narzuca, to my decydujemy, czy chcemy być sami.

(zdjęcia pochodzą z archiwum podróżniczki, strony bobrzanie.pl i mbp-lomza.pl)

Komentarze

komentarzy

2 Comments

  • Latekhotels

    Bardzo odważna kobieta. Wzór do naśladowanie. Gratulacje.

  • Dorotka

    Zachwyciła mnie pani historia i opowieści podróżnicze . Też ciągnie mnie w świat ,a do emerytury jeszcze tylko 5 lat 🙂 Pozdrawiam i życze zdrowia .

Post a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazine made for you.

Featured:

No posts were found for provided query parameters.

Elsewhere: